Okładka książki

Los wrzuca cię w życie tam gdzie chce, ale dalej idziesz sam. Jeśli jesteś z plebejsko-szemranego warszawskiego Czerniakowa, gdzie można zarobić kosę pod żebro i gdzie kwiat złodziejstwa płacze w kinie, gdy umiera Winnetou, to masz solidne podstawy, by zostać bandytą albo artystą.
Nostalgiczny powrót do 60. 70. i 80. lat XX wieku. Smak i zapach Peerelu w powieści, która opisuje wcześniejsze losy Andrzeja Zydnowicza, bohatera książki "Anna i inne klubowe opowiastki". Korowód barwnych postaci Czerniakowa, paczka przyjaciół, pierwsze szlugi i alpagi oraz brydż. Fascynacja kinem, debiut muzyczny oraz klub Hybrydy. Do tego soczyste i mocne opowiadania strażackie z epizodu zesłania do Straży Pożarnej w stanie wojennym. No i pierwsza wielka miłość…

Autor: Sławomir Zygmunt
Wydawca: LSW - Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza 2023
Projekt okładki, grafika i zdjęcie: Marek Sobczak

Artykuły: 

Opowieści nie tylko czerniakowskie - Teresa Kaczorowska
Różnorodność rodzajów literackich - Renata Gierszewska
Albatros o książkach "Anna oraz... i Maria oraz... - Jerzy Kasprzak "Albatros"

 

E-mail, SMS, Messenger

DOROTA: Książka przepiękna.
KRYSTYNA: Bardzo interesujaca książka, fajne mi się czytało. Wróciły wspomnienia z dawnych lat. 
JAREK: Książkę przeczytałem z przyjemnością, zwłaszcza opisy ulic i domów, zdarzeń i typów ludzi z którymi miałeś kontakt. Tylko jeden rozdział o Placu, to trochę mało, ale może dla mnie, stałego bywalca Placu, a dla „obcych” wystarczająco.
ELŻBIETA: Świetna książka. Mieszkałam na Czerniakowie, jest do bólu prawdziwa. Koleżanka również czytała i była zachwycona. 
WASYL (PIOTREK): Gratuluję Ci Sławku świetnie napisanej historii z naszych młodzieńczych lat. Dzięki tak ułożonej narracji czyta się ją jednym tchem. Nawet retrospekcje są tak wkomponowane, iż czytając nie tracimy wątku. Moja postać jest trochę podkolorowana, ale rozumiem, 🙂 licentia poetica, masz do tego prawo, a ja nie mam nic przeciwko temu. Czytelnicy mają dobrą zabawę, a znajomi przymrużą oko. Świetna książka i wspaniale odrywa od smutnej obecnej rzeczywistości, bardzo pożyteczny narkotyk. 😀 Jeszcze raz gratuluję.
JOWITA: Książka bardzo mi się podobała. Masz znakomity styl pisania. A Maria z książki była intrygująca, chociaż spodziewałam się, że to "zła kobieta była". 
MONIKA: Z przyjemnością przeczytałam tę czarującą balladę o latach dzieciństwa i młodości. Odnalazłam w niej swoje wspomnienia. Lubię Twój język, świeży i niewymuszony.
JAROSŁAW: Sławku, masz dobre i wnikliwe pióro. Uchwyciłeś wszystko to, co kształtowało koloryt Czerniakowa i nie tylko Czerniakowa. Twoje postrzeganie świata w minionym pięćdziesięcioleciu pochłonęło mnie bez reszty. Czytałem z wielkim zainteresowaniem czerpiąc pełnymi garściami wiedzę o tych czasach: ludziach z nim związanych i o Twojej samotności z którą musiałeś się z "kumplować". 
MONIKA: Sławku, przeczytałam Twoją powieść. Ile w niej serca i sympatii do ludzi! Wspaniale wspominasz wszystkie męskie przyjaźnie, te z Czerniakowskiej, ze straży pożarnej, muzyczne. Dziewczyny również ciepło wspominasz. A miłość do Marii jest piękna, nawet mimo dość prozaicznego jej zakończenia. I cieszę się, że przypomniałeś swoje fascynacje muzyczne i filmowe. Mimo że nie byłam aż tak wielką kinomanką, to przecież te filmy, utwory muzyczne, towarzyszyły także mojemu życiu. Dzięki nim i ja silnie odczuwałam piękno mijającego czasu. Bardzo Ci dziękuję za wiele przypomnianych wzruszeń. To dzięki nim życie jest piękne.
ELŻBIETA: Twoją książkę przeczytałam w dwóch rzutach, ale przyznaję, że za każdym razem mnie wciągnęła. Masz reportażowy styl pisania, co w przypadku takich wspomnień bardzo mi odpowiada. Podziwiam rewelacyjną pamięć. Najbardziej podobały mi się wspomnienia strażackie. 
PIOTR: Uff! Wreszcie mogłem się oddać niezwykle frapującej lekturze powieści "Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki", pióra naszego warszawskiego barda Sławomira Zygmunta. Dzięki autorowi przenosimy się w lata 60. i 70. na legendarny warszawski Czerniaków, gdzie bohater książki mieszkał i stykał się z osobnikami przeróżnego autoramentu (złodziejami, cwaniakami, oszustami). Oglądamy, wraz z nim, filmy z tamtych lat, w nieistniejacym już kinie zakładowym "Czajka"; podobne do "Czajki" były kina "Lotnik", "Sokół" czy "Kamionek" na Grochowie. Tamte kina miały swój specyficzny lokalny charakter. Tam można było nabyć bilety w cenie o wiele atrakcyjnieszej niźli w eleganckich salach kinowych "Moskwy", "Relaksu" czy "Skarpy". Bohater książki z wdziękiem opowiada o swojej pierwszej wiekiej niespełnionej miłości z przełomu lat 70. i 80. na tle przemian społeczno-politycznych, których zwieńczeniem był "Sierpień" i powstanie Solidarności. W powieści nie brakuje też wątków humorystycznych odnośnie życia w mundurze dzielnego strażaka. Wspominany jest także lubiany przez warszawską młodzież klub Hybrydy, do którego na dyskoteki i koncerty i ja również chętnie chadzałem. Świetna książka. Gorąco polecam. 
GRAŻYNA: "Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki" to powrót do lat 60., 70. i 80. XX wieku. Bohater książki, Andrzej Zydnowicz, wspomina relacje z kumplami z Czerniakowa, z którego się wywodzi. Opisuje zachowania i postawy ówczesnych młodych ludzi,z akcentem na godną uznania lojalność i honorowe zachowanie niektórych, jak np. występujący w powieści Maniek. W książce są także wspomnienia ze stanu wojennego oraz okres pracy w Straży Pożarnej; barwne opisy zachowań, pełne mocnych zwrotów akcji. Wiodącą historią w książce jest opowieść o Marii, o gorącym uczuciu do tej dziewczyny. Niestety ta miłość nie kończy się szczęśliwi, ale zostały piękne wspomnienia. Wspomnienia przeniesione z pamięci na kartki książki pozwalają wracać wciąż do wydarzeń sprzed lat na nowo. Warto je mieć, warto zapisywać, ponieważ: Jutro o wszystkim zapomni świat, jutro marzenia rozgoni wiatr, jutro już tylko zostanie żal, więc kochajmy każdą chwilę, która trwa - jak śpiewa Marlena Drozdowska. 
PIOTR: Sławku Drogi - przeczytałem Twoją książkę, bardzo mi się podoba. Twoje przejścia jako ministranta rozbawiły mnie do łez. Klimaty czerniakowskie nieco znam, mieszkałem na Powiślu i na Szwoleżerów przez 20 lat, ale to już były zdecydowanie inne czasy niż te, które Ty tak barwnie opisujesz. Na tych terenach rządziła bandyterka, a nie charakterne chłopaki z honorem. Ale jakie czasy, takie obyczaje. Fajne, nostalgiczne spojrzenie w przeszłość, która już nie wróci. Bywaj, ściskam gorąco.
TAMARA: Z okazji Światowego Dnia Pisarzy i Pisarek wszystkiego najlepszego, Sławku. Niech wena nigdy Cię nie opuszcza. A przy okazji dziękuję za przyjemność lektury Twojej książki „Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki”. Z ogromną przyjemnością wczytałam się w nią. Dziękuję za powrót do przeszłości. Wszak wtedy upływała moja młodość, tylko że na południu Polski. Pięknie opisujesz Czerniaków, Warszawę, fascynację kinem, muzyką, poezją, teatrem i miejsca z nimi związane. To wszystko również mnie fascynowało i fascynuje. Więzi koleżeńskie i przyjacielskie, bezpośredni kontakt z człowiekiem (szkoła, podwórko) zawiązujące się przyjaźnie. Jakież to naturalne i piękne. Jednak wątek związany z Marią jest dla mnie najlepszy. Cała historia piękna i intrygująca, niestety smutno się kończy. Jestem kobietą więc nie dziw się, że to najbardziej mnie wzięło. Pozdrawiam ciepło.
MAREK: Cóż Ci mogę mogę napisać Sławku, książkę czyta się bez powracania do wątku, czyli płynnie, to moje czasy, nawiązałeś delikatnie do Kazimerza Dolnego, więc myślę, że będzie następna, równie świetna, książka. Pozdrawiam.
RENATA: Dzień dobry, Panie Sławku - z zaciekawieniem i przyjemnością przeczytałam "Marię oraz inne..". Dużo tam Warszawy mojego dzieciństwa, dużo wspomnień oraz faktów z naszej młodości, które przypominałam sobie w trakcie czytania. Niektóre wydarzenia wydobywałam z dalekiej przeszłości. W Pana opowiadaniu zakochany młody człowiek przynosił bukiecik stokrotek na spotkanie z dziewczyną w Łazienkach, a ja w tych samych Łazienkach dostałam od zakochanego młodego człowieka wszystkie krzewy kwitnących róż:- oczywiście w sensie symbolicznym. Wbrew stereotypom wielu mężczyzn okazuje się jednak romantykami. Z racji mojego zawodu z dużym zainteresowaniem czytałam opinie o Pana nauczycielach. Zgadzam się z wieloma krytycznymi ocenami, ale warto pamiętać, że w tych czasach część nauczycieli była wyłącznie po maturze, większość po tzw. 2-letnim studium nauczycielskim i niewielu po studiach wyższych. Szczęśliwcy byli uczeni przez przedwojennych nauczycieli. Obowiązek prawny wyższego wykształcenia dla nauczycieli to dopiero pierwsza połowa lat 90. Mimo to uważam, że moja generacja ma zdecydowanie lepsze fundamenty edukacyjne niż obecni uczniowie. To nie jest oczywiście żaden zarzut do tego, co Pan napisał, tylko raczej uzupełnienie. Z radością przeczytałam, znane mi, niektóre historie z życia straży pożarnej w PRL. Chwilami śmiałam się do łez. W ostatnim czasie moje główne lektury stanowią tradycyjne powieści. Pana książka zaś to różnorodność rodzajów literackich i jest to dla mnie ciekawe doświadczenie czytelnicze, bo wyznaczają inne ramy interpretacji i porządkują fakty. Poza treścią, książkę czytało się przyjemnie również dlatego, że nie obciążała rąk i ma dobrą do czytania wielkość czcionki, co jest ważne dla okularników. Pomyślałam sobie jednak, że mogłoby być fajnie, gdyby np. na wewnętrznej stronie okładki umieścić mapkę Czerniakowa - nawet taką schematyczną. Ja w czasie lektury sięgałam do mapy Warszawy. Tyle zmian przecież zaszło. Nie wiem, czy Pana zainteresowały moje opinie, ale tak się rozpisałam, bo bardzo sympatycznie spędziłam czas z książką Pana autorstwa. Serdecznie gratuluję i pozdrawiam.
GRAŻYNA: Książkę świetnie się czyta. Sporo dowiedziałam się o Twoim Czerniakowie i o Tobie samym. Z pewnością inaczej odbiera ją ktoś, kto Cię nie zna. Bardzo ciekawe są te strażackie opowieści. Czytając "Marię oraz inne czerniakowskie opowiastki" wróciłam do swoich młodzieńczych wspomnień. Pisz dalej, czekam na kontynuację... Pozdrawiam Cię serdecznie.
PRZEMEK: 
Przeczytałem i jestem pod wrażeniem. Pamięć Sławek ma doskonałą. Spamiętać te wszystkie rzeczy sprzed ponad 40 lat. Zazdroszczę i gratuluję. Fajnie się czytało o Czerniakowie. Gdy jestem w Warszawie to nocuję w hotelu na Zagórnej i kręcę się w tamtych stronach. Jeśli chodzi o Łazienki Królewskie to bywałem tam kiedyś często i nigdy nie udało mi się odnaleźć pomnika Chopina. Najczęściej kręciłem się wokół amfiteatru, bo tam odbywały się półfinały Festiwal Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty w których uczestniczyłem jako wolontariusz. Marek G. i Olecko to oczywiście Marek Gałązka. Mam jego płyty! Często daję w prezencie, swoim znajomym lub ludziom dopiero co poznanym, powieść „Mały Książę”. Zwykle wpisuję dedykację. Staram się wozić kilka egzemplarzy w walizce podróżnej. Mam oczywiście kupione egzemplarze, a nie tak jak Maria, bohaterka powieści Sławka… Ciekaw jestem czy ta książka z wpisem Sławka, którą oddał do biblioteki w Jabłonnie jeszcze tam jest. Co za książka? O co chodzi z Marią i z tą książką? Dowiesz się z powieści "Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki", którą gorąco polecam.
WOJCIECH
: Już od pierwszych stron zapowiada się nieźle. Podejrzewam, że we wspomnieniach każdego z nas znajdzie się ktoś na podobieństwo pani Lodówki czy pana Tak czy Nie. Ech, takie to były czasy.
KASIA: Sławku, z duża przyjemnością przeczytałam Twoją książkę. Mimo że nie jestem rodowitą Warszawianką (już teraz po mężu i przez zasiedzenie - tak), klimaty opisane przez Ciebie są mi znajome. Dużą frajdę zrobiłeś mi swoją powieścią "Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki". Bardzo dziękuję i z czystym sumieniem polecam ją innym czytelnikom. Naprawdę warto po nią sięgnąć.
RENATA: Książkę czyta się cudownie. Można się przenieść w tamten świat, bo jest idealnie opisany, i szybko sobie wszystko wyobraziłam. Pełna wzruszających i też pełnych humoru opowieści. Brawo, Sławku, czekamy na więcej.
AGNIESZKA: Czytanie trochę mi zajęło, bo dużo spraw równolegle się działo. Kapitalny zbiór wspomnień z dzieciństwa i młodości, miejsca, sytuacje, klimat Warszawy której w wielu zaułkach już nie ma. Postacie, które poznałam WTEDY, bo będąc prawie rówieśniczką Sławka w wielu sytuacjach byłam świadkiem… Bardzo dobrze się czyta, polecam. Książkę przekazuję (pożyczam) pewnemu mieszkańcowi dzisiejszego Czerniakowa, którego nakłonię do odwiedzenia tych - także nieistniejących już - miejsc opisanych we wspomnieniach.
LESZEK: Książkę przeczytałem, jest bardzo fajnie napisana. Momentami przypomina trochę Grzesiuka. Jest super. 
DOROTA: „Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki” to kolejna książka muzyka i dziennikarza Sławomira Zygmunta. W moim odczuciu, Sławek tak samo sprawnie trzyma w ręce gitarę, jak i pióro. Książkę czyta się bardzo dobrze. Jestem Warszawianką (co prawda, nie z Czerniakowa), więc z przyjemnością wróciłam do Warszawy mojej młodości, ulic, kin, zjawisk. To dobrze oddana atmosfera lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku w bardzo warszawskiej dzielnicy, Czerniakowie, ale także Mokotowie i Powiślu. Ale to nie tylko wspomnienia warszawskie. To także obraz społeczności studenckiej i życia kulturalnego w Polsce. No i, pewna historia miłosna. A na deser opowiadania o tych, którzy na co dzień chronią życie mieszkańców dużego miasta, o strażakach. Książka ma bardzo przyjemną formę – zebrane w krótkie epizody przygody autora i jego kolegów pozwalają na czytanie jej nawet wtedy, gdy nie mamy zbyt dużo czasu – w tramwaju, poczekalni u lekarza, pomiędzy jednym a drugim terminem. Zdecydowanie polecam, nie tylko Warszawiakom.
JERZY Kasprzak, rocznik 1929, chłopak z Czerniakowa, pseudonim "Albatros", mając 15 lat brał udział w Powstaniu Warszawskim, o dwóch książkach "Maria oraz inne czerniakowskie opowiastki" i "Anna oraz inne klubowe opowiastki": Drogi Panie Sławomirze, mistrzu w muzyce, a także w pisaniu. Dziękuję za umożliwienie przeczytania dwu wspaniałych książek nie tylko o Sielcach, ale także o „Radarze”, który powstał na Starej Sadybie, w moim mieszkaniu, w którym całe zawodowe życie spędził mój rodzony brat „Maniek” (jako redaktor techniczny), nie pamiętam za którego naczelnego pismo zmieniło tytuł z „Młodzieży Świata” na „Radar” (czy jeszcze za Andrzeja Dobrzyńskiego czy już za Jurka Klechty?). Wspaniale się Pan poruszał po moich rodzinnych Sielcach oddając charakterystykę ludzi i w ogóle klimatu Sielc. Zafascynowały mnie obie Pana dziewczyny – Anna i Maria. Byłem zaskoczony ich losem. Moim zdaniem wartości reprezentowała Anna, natomiast Maria, no cóż... Mam nadzieję doczekać trzeciej książki, do trzech razy sztuka - Anna, Maria i... Pozdrawiam serdecznie.
KRYSTYNA: Bardzo dobrze napisana książka. Zresztą druga Twoja powieść, którą czytałam z zapartym tchem i która wywołała we mnie refleksy - wspomnienia, sny, okruchy z mojego życia, co mnie pozytywnie nastroiło i wprowadziło w dobry humor. Gratuluję i czekam na następną Twoją powieść.
LECH: Przeczytałem. Super książka. Czerniaków, te same rewiry, co u Grzesiuka. Brawo.
MARIA: Książkę przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Jest bardzo dobrze napisana. Doskonale oddaje klimat tamtych czasów i ich złożony obraz, nie tylko dla narratora, ale według mnie także dla czytelnika. Skłania do własnych refleksji, przywołuje wspomnienia z dzieciństwa i wczesnej młodości. Poszczególne fragmenty książki wzajemnie uzupełniają opis społeczeństwa, warunków życia w naszym kraju. Bardzo ciekawe jest w tym kontekście opowiadanie o pobycie bohatera książki w Finlandii, pokazujące - zaskakujące pewnie dla polskiego czytelnika - znaczne zsowietyzowanie postaw życiowych niektórych Finów, na tle łatwiejszego, niż w Polsce, dostępu do niektórych dóbr materialnych i większej swobody obyczajowej.
GOSIA: Książka przeczytana. Dziękuję, wzruszyła mnie. Myślę, że to trudne wyzwanie, taka szczerość. Pozdrawiam.
ALINA: Wspaniale mi się czytało Twoją książkę, wręcz połykałam poszczególne strony. Mieszkałam na Powiślu, ale wiele miejsc, o których piszesz, bardziej były mi znane z opowieści gdyż już nie istniały. Mimo że jesteśmy rówieśnikami. Twoje wspomnienie o Ferrarim bardzo mnie zaskoczyło. Kilkakrotnie się z nim i jego kolegami spotkałam. Jednak nie czułam się dobrze w tym towarzystwie i znajomość zakończyłam. Książkę przeczytałam ekspresowo. Bardzo mi się podobała, wciąga niesamowicie. Ciekawie opisujesz tamte lata. Ileż to wspaniałych rzeczy doświadczyłeś.
JOANNA: Świetna książka. Kolejny dowód na to, że swoją twórczością literacką potrafisz skutecznie odblokować osobę nieźle pogubioną, taką jak ja, która całe życie miota się między mitomaństwem a tłumieniem uczuć. Gratuluję i dziękuję.
WOJTEK: Super się o tych Twoich przygodach czytało, przyznam, że zawsze chciałem nauczyć się grać na gitarze, ale widać na Górze mieli inne plany. Z podobnych umiejętności zostało mi najwyżej pisanie. A wiesz, ja też byłem na tym koncercie Cohena w PKiNie, Bilet kupiłem od konika i okazał się fałszywy, ale tłum mnie wyrwał z rąk bileterów i nawet usiadłem na swoim miejscu. Okazało się, że nikt na nie nie przyszedł. Dzięki za książkę.