logo

Niedługo obejrzymy tysięczne wydanie "Familiady", która istnieje już na antenie Dwójki dziesięć lat. I co najważniejsze wciąż ma wysoką oglądalność. Średnio 3,2 mln widzów ogląda każde wydanie tego rodzinnego teleturnieju.
Sławomir Zygmunt: Na czym ma polegać wakacyjna formuła „Familiady"? Karol Strasburger: To nie jest całkiem nowa formuła, ona istnieje od dłuższego czasu. Raz do roku, raz na dwa lata pojawia się tak zwany Turniej Mistrzów. Najlepsze rodziny walczą ze sobą o prymat pierwszeństwa roku, czy dwóch lat „Familiady". W tym wypadku zmiana polega na tym, że będą ze sobą walczyli dotychczasowi zwycięzcy naszego teleturnieju o prymat pierwszeństwa, o to że będą najlepszą rodziną od początku istnienia „Familiady", czyli od 10 lat.
O co będzie się toczyła gra? Nagrodą główną będzie mieszkanie o powierzchni około 80 metrów. Do tego dochodzą jeszcze pieniądze i nagrody rzeczowe, które rodzina wygrywa po drodze.
Czy nie jest pan znudzony troszkę tym programem? W końcu „Familiada", obok „Wielkiej gry" jest najdłużej emitowanym teleturniejem w TVP. Nie jestem znudzony „Familiadą". Na szczęście cykle nagrań „Familiady" są -czasami nawet - co dwa miesiące. Pozwala mi to zachować dystans i nagrywać jakby od początku kolejne odcinki teleturnieju. Staram się, by w każdym odcinku pojawiło się coś nowego, by nasz teleturniej był żywy.
Czy jest pan współscenarzystą „Familiady"? Nie. Działam poza jakimkolwiek scenariuszem. Nie ma scenariusza, w którym napisane byłoby, co należy powiedzieć na początku, a co na końcu programu. To wszystko jest improwizowane, to się tworzy na planie.
O sukcesie takiego teleturnieju w dużym stopniu decyduje prezenter. Pan w sposób szalenie ciepły, miły, rozmawia z uczestnikami „Familiady"... Miło to usłyszeć. Rozmawiam z uczestnikami tuż przed nagraniem. Dowiaduję się, kto się czym zajmuje, i muszę te informacje zapamiętać. Nikt mi w trakcie programu przez słuchawki nie podpowiada, więc czasami pojawiają się błędy językowe, ale wydaje mi się, że to nadaje tylko „Familiadzie" walor autentyczności. Nie wycinamy tych błędów w trakcie montażu.
W takim razie montaż programu jest w zasadzie montażem technicznym... Montażu nie ma prawie wcale. Pilnujemy tylko czasu, żeby go nie przekroczyć. Program ma trwać 25 minut i staramy się tyle nagrywać, by nie trzeba było potem czegoś wycinać. Samej gry się już nie montuje, bo gra jest o pieniądze. Staramy się bardzo o to, by uczciwość samej gry była stuprocentowa i żeby nikt nam nie zarzucił, że „Familiada" jest manipulowana. Na szczęście w ciągu tych dziesięciu lat nie było żadnych spraw sądowych związanych z „Familiadą".
Czy będzie następne 10 lat „Familiady"? Są tacy, którzy tak przewidują. Zależy to trochę ode mnie, czy ja wytrzymam te następne 10 lat.
A czuje się pa zmęczony? Nie jestem zmęczony. Ale lata płyną, przecież na wózku nie będę prowadził „Familiady". Oczywiście żartuję. Dopóki odczuwam z prowadzenia „Familiady" satysfakcję, radość i przyjemność, będę ją prowadził. Natomiast, kiedy pewnego dnia skrzywię się na myśl, że muszę jechać do studia i nagrywać „Familiadę" - zrezygnuję.
W TVP 3 wznowiono serial „Polskie drogi". Jak z perspektywy prawie 30 lat odbiera Pan ten film? To bardzo dobry serial, do którego się wciąż wraca. Wspaniały scenariusz Stanisława Janickiego, wspaniałe role kolegów, wspaniała muzyka Kurylewicza. Patrzę na „Polskie drogi" z podziwem, bo teraz taki film raczej nie miałby szansy na realizację. Przecież każdy z odcinków „Polskich dróg" to był film fabularny, który mógłby być pokazywany w kinie. Teraz seriale kręci się głównie techniką video, odcinek powstaje w kilka dni. Wtedy jeden odcinek „Polskich dróg" kręciło się kilka tygodni.
Co Pan robi, żeby utrzymać dobrą kondycję? Staram się nie niszczyć sobie zdrowia. Nigdy nie paliłem papierosów, nie nadużywałem alkoholu. Zimą dużo czasu spędzam na nartach, latem gram w tenisa. Na urlop wyjeżdżam na kemping, a nie do luksusowego hotelu. Nie dlatego, że nie mam pieniędzy, tylko dlatego, że tam lepiej się czuję. Na kempingu sam sobie przyrządzam posiłki, sytuacja zmusza mnie do noszenia wody, do jeżdżenia na rowerze, do pływania, jednym słowem - jest to aktywna forma wypoczynku.
Rozmawiał: Sławomir Zygmunt, wrzesień 2003