logo

Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis dla Sławomira Zygmunta
Sztuka teatralna Sławomira Zygmunta - premiera 2 sierpnia 2024
Nowa powieść Sławomira Zygmunta
Paryż dla tych, co odeszli
Sławomir Zygmunt - nowa płyta Wódeczko, wódeczko
Teledysk Koledzy płyną na ostatni rejs promujący płytę Wódeczko, wódeczko
Sławomir Zygmunt - Wódeczko, wódeczko
Bajka Przygody żółtego bałwanka z muzyką Sławomira Zygmunta
Nowa powieść Sławomira Zygmunta
Sławomir Zygmunt - Na balkonie
Na koncert Sławomira Zygmunta - Jubileusz 40-lecia pracy artystycznej zaprasza Sławek Wierzcholski
NEW ALBUM OF SŁAWOMIR ZYGMUNT PODARUJ JEJ WRZOS / NOWA PŁYTA SŁAWKA ZYGMUNTA PODARUJ JEJ WRZOS
Nowa płyta Sławka Zygmunta: Dokąd idziesz? Do słońca! / Sławomir Zygmunt śpiewa piosenki Edwarda Stachury
Sławomir Zygmunt - Biała lokomotywa
Teledysk "Biała lokomotywa" promujący płytę "Dokąd idziesz? Do słońca", zrealizowany przez Krzysztofa Wiśniewskiego, stachuriada.pl

slawek1

Piosenkarz

ksiazki

Multimedia

media

koncerty

dziennikarz

ciało umysł dusza

Kalendarz wydarzeń

Pn Wt Śr Cz Pt So N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
Jego telewizyjny film „Dzieci śmieci" wzbudził spore zainteresowanie na międzynarodowym festiwalu w Oberhausen. Fabularny debiut — „300 mil do nieba" kandyduje do Felixa — europejskiego Oscara. Rozmawiam z reżyserem filmowym Maciejem Dejczerem.
Sławomir Zygmunt: W twoim filmie „300 mil do nieba" trójka dzieci stworzyła bardzo wyraziste, dojrzałe kreacje.  W jaki sposób je znalazłeś? Maciej Dejczer: Przeprowadziłem rozmowy z 700 dziećmi i z tej grupy wyłoniłem starszego, Rafała Zimowskiego. Natomiast młodszego — Wojtka Klatę — pokazał mi w pierwszej części „Dekalogu" — Krzysztof Kieślowski. Największy problem był z obsadzeniem dziewczynki w roli Eli. Długo nie mogliśmy znaleźć odpowiedniej kandydatki. Dopiero na kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć zgłosiła się Kama Kowalewska. Zagrała na próbę jedną scenę i cała ekipa odetchnęła — to była ta, której szukaliśmy.
Jak się pracuje z dziecięcymi aktorami? Jeśli znajdzie się ciekawe dzieciaki, to można z nimi pracować jak z dorosłymi aktorami. Oczywiście one grają intuicyjnie, nie mają świadomości kontynuacji postaci, ale potrafią doskonale wykonywać powierzone im zadania. Do tego stopnia, że kiedy kręciliśmy końcową sceną filmu w której młodszy chłopiec miał płakać, on płakał naprawdę. Zrobiliśmy trzy duble i on za każdym razem płakał.
Jak on to robił? Mówił, że przypomina sobie smutne, dramatyczne wydarzenia z życia swoich najbliższych.
Jak zrealizowałeś sekwencje rozgrywające się pod samochodem? Najprostszym rozwiązaniem byłoby nakręcenie materiału w hali zdjęciowej z tak zwaną „podwójną projekcją". „Uciekający pociąg" Konczałowskiego powstał właśnie w taki sposób, ale Amerykanie — wiadomo — mają nieograniczone możliwości techniczne. My natomiast wiedząc, że nie uda się nam dobrze tego zrobić trickiem... weszliśmy z kamerą pod ciężarówkę.
Wiązało się to z dużym niebezpieczeństwem... Wisieliśmy z operatorem i chłopcami dosłownie 30 centymetrów nad jezdnią. Przywiązano nas co prawda specjalną metalową linką, ale przy szybkości 90 km na godzinę, wszystko się mogło zdarzyć. Najtrudniejsza była scena z akordeonem, który starszy z braci wyrzuca na drogę. Nie wiedzieliśmy, czy gdy wyleci, nie odbije się od asfaltu i nie uderzy w głowę któregoś z chłopców. Nakręciliśmy to w jednym ujęciu. Zaryzykowaliśmy raz i więcej już nie próbowaliśmy. Na szczęście obyło się bez wypadku.
Czy były problemy z zatwierdzeniem scenariusza „300 mil do nieba"? Scenariusz został zatwierdzony dosyć szybko. Natomiast mieliśmy problemy z koproducentem. Najpierw chcieliśmy zrobić film we współpracy z telewizją polską, ale powiedziano nam, że to niemożliwe, ponieważ bracia Zielińscy nie wrócili do kraju. Dopiero później udało się zainteresować pomysłem Duńczyków i Francuzów.
Jakie były losy braci Zielińskich po przyjeździe do Szwecji? Przez pół roku nie wiadomo było co z nimi będzie. Istniało niebezpieczeństwo, że mogą zostać na podstawie prawa o ekstradycji odstawieni do Polski. Dopiero interwencja Olofa Palme przesądziła o tym, że otrzymali prawo stałego pobytu w Szwecji. Trzeba powiedzieć, że nieszczęsna decyzja naszych   władz o pozbawieniu praw rodzicielskich również się temu przysłużyła. Przez trzy lata chłopcy   mieszkali u rodziny zastępczej - to był jeden z warunków Szwedów. Teraz, ponieważ starszy jest już pełnoletni, mieszkają sami, w małym miasteczku pod Sztokholmem. Chodzą do szkoły, doskonale mówią po szwedzku i angielsku. Pomagają rodzinie, regularnie przysyłają paczki i pieniądze.
Czy oni widzieli film? Pierwsza projekcja „300 mil do nieba" odbyła się w Strasburgu na Kongresie Ochrony Praw Człowieka i Obywatela. Zostali tam również zaproszeni bracia Zielińscy. Po obejrzeniu filmu długo nic nie mówili. Dopiero później powiedzieli, że film wywarł na nich duże wrażenie i że dosyć wiernie oddaje ich   przeżycia.
Czy powiedzieli, dlaczego uciekli? Nie pytałem co było przyczyną ich desperackiej decyzji. Takie pytanie po 4 latach byłoby bez sensu. Wydaje mi się, że głównym powodem była fatalna sytuacja materialna rodziny, ale także chęć przeżycia przygody, wyjazdu do innego, bardziej kolorowego kraju.
O ile mi wiadomo, rodzina Zielińskich mieszka w osadzie pod Dębicą. Matka zajmuje się wychowaniem pozostałej 6 dzieci, ojciec — drobny rzemieślnik — wytwarza pustaki i dachówki. W twoim filmie jest to rodzina inteligencka. Dlaczego zmieniłeś ich rodowód? W ciągu ostatnich 8 lat ludzie z inteligencji najbardziej zostali pokrzywdzeni. Przede wszystkim moralnie. Próbują się teraz podnieść, ale te wszystkie zniszczenia, spustoszenia zostały już w nich na zawsze. Stąd była motywacja rodowodu inteligenckiego.
Nad czym obecnie pracujesz? Wyczytałem gdzieś, że pewien lekarz, w 1918 roku, przyprowadził z Syberii do niepodległej ojczyzny kilka tysięcy dzieci polskich zesłańców. O tej niezwykłej wyprawie chciałbym nakręcić swój  następny film.
Rozmawiał: SŁAWOMIR ZYGMUNT, październik 1989
„300 mil do nieba" - dramat, Polska/Dania/Francja — 1989. Reżyseria Maciej Dejczer. Film opowiada historię głośnej ucieczki do Szwecji braci Zielińskich. Konwencją i rozmachem nie ustępuje najlepszym amerykańskim "filmom drogi", a poprzez powagę tematu i przesłanie, niektóre nawet przewyższa. Obraz Dejczera jest oskarżeniem systemu, który stawia dzieci wobec konieczności wyjazdu. Jest także ważnym głosem w dyskusji na temat odpowiedzialności rodziców za swoje pociechy. O ile dorośli nie mają już siły walczyć i żyją pogodzeni z losem, o tyle dzieci nie wiedzą co to kompromis, bezsilność, zniewolenie. Widzą świat prościej, może nawet naiwnie, ale przez to ostrzej. Jeśli w szkole nauczyciel mówi nieprawdę, to znaczy, że kłamie. Jeśli ojciec ciężko pracuje i nic z tego nie ma to znaczy, że coś tu jest nie w porządku. Bracia  Zielińscy postanowili sami zadecydować o swoim życiu. Niecodziennym czynem 12 i 15-latek, wykazali, że są nad wyraz dojrzali. SŁAWOMIR ZYGMUNT