logo

Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis dla Sławomira Zygmunta
Sztuka teatralna Sławomira Zygmunta - premiera 2 sierpnia 2024
Nowa powieść Sławomira Zygmunta
Paryż dla tych, co odeszli
Sławomir Zygmunt - nowa płyta Wódeczko, wódeczko
Teledysk Koledzy płyną na ostatni rejs promujący płytę Wódeczko, wódeczko
Sławomir Zygmunt - Wódeczko, wódeczko
Bajka Przygody żółtego bałwanka z muzyką Sławomira Zygmunta
Nowa powieść Sławomira Zygmunta
Sławomir Zygmunt - Na balkonie
Na koncert Sławomira Zygmunta - Jubileusz 40-lecia pracy artystycznej zaprasza Sławek Wierzcholski
NEW ALBUM OF SŁAWOMIR ZYGMUNT PODARUJ JEJ WRZOS / NOWA PŁYTA SŁAWKA ZYGMUNTA PODARUJ JEJ WRZOS
Nowa płyta Sławka Zygmunta: Dokąd idziesz? Do słońca! / Sławomir Zygmunt śpiewa piosenki Edwarda Stachury
Sławomir Zygmunt - Biała lokomotywa
Teledysk "Biała lokomotywa" promujący płytę "Dokąd idziesz? Do słońca", zrealizowany przez Krzysztofa Wiśniewskiego, stachuriada.pl

slawek1

Piosenkarz

ksiazki

Multimedia

media

koncerty

dziennikarz

ciało umysł dusza

Kalendarz wydarzeń

Pn Wt Śr Cz Pt So N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
Jest aktorem, scenarzystą, reżyserem i producentem. Bywało, że udawał asystenta Romana Polańskiego i sprzedawał pralnie. Wystąpił w jednej z najlepszych komedii lat 90. - "Królowie życia".
Sławomir Zygmunt: W 1981 roku wyjechałeś do Francji, ale nie po to, by być emigrantem? Mariusz Pujszo: Wcześniej w Polsce wystąpiłem w kilku filmach (m.in. główna rola w serialu „Wakacje"), ale nie byłem znany. Interesowałem się historią sztuki, chciałem być konserwatorem zabytków. Ale ponieważ dziewczyny lubią towarzystwo aktorów, postanowiłem zostać aktorem. W 1981 roku wyjechałem, by spróbować swych sił jako aktor na obczyźnie, i zacząłem od statystowania. Po dwóch latach nauczyłem się francuskiego i zacząłem grać epizody i role drugoplanowe w filmach europejskich. Ale w pewnym momencie zamknąłem oczy i zapytałem się siebie: „Mariusz, czy o to ci w życiu chodziło? Czy będziesz grał jakieś „ogony" do końca życia? Żeby przeżyć? Przecież życie nie polega na tym, by przeżyć. Polega na tym, by żyć". I po takiej rozmowie z samym sobą postanowiłem coś zmienić w swoim życiu.
Jak doszło do realizacji filmu „Królowie życia"? Scenariusz podrzuciło mi życie. Gdy Radosław Piwowarski przyjechał do Paryża z filmem „Yesterday", podszedłem do oczekującego na niego Francuza i przedstawiłem się: Piwowarski jestem. Francuz się ucieszył i zaczął prowadzić mnie do czekającego na zewnątrz samochodu. Dopiero po chwili wyjaśniłem mu, że ja nie nazywam się Piwowarski, że to żart. I wtedy postanowiłem napisać scenariusz rozwijający ten pomysł, Francuzi chcieli kupić scenariusz, ale beze mnie. Ale ja byłem uparty, wiedziałem że muszę zagrać w „Królach życia" i w sumie czekałem na to 10 lat.
To nie pierwsza twoja mistyfikacja? Tak, kiedyś nie mając grosza przy duszy, udawałem w Paryżu specjalistę od oświetlenia. Podając się za asystenta Romana Polańskiego, dostałem dobrą pracę i - co najfajniejsze - moje oświetlenie pewnej wystawy bardzo się spodobało. Gdy później opowiedziałem Polańskiemu, że... dzięki niemu przeżyłem w Paryżu trzy miesiące, bardzo się z tego śmiał. Sprzedawałem także francuskie pralnie, ale w tym wypadku nie było żadnej mistyfikacji. Po prostu zająłem się biznesem.
„Królowie życia", komedia o dwóch Polakach, którzy wyjeżdżają na festiwal podając się za islandzkich filmowców odniosła duży sukces... Tak, film był sprzedany do ponad 30 krajów. Otarł się o Złoty Glob, nagrodę amerykańskiej krytyki. W końcu „Królów życia" kupiła wytwórnia Stevena Spielberga. Amerykańska wersja ma powstać w przyszłym roku.
W „Gunblast Vodka" zagrałeś razem z Jurgenem Prochnowem („Das Boot")... Gdy zaczęliśmy jeździć do Ameryki z pokazami „Królów życia", powstał pomysł na film „Gunblast Vodka". Byłem współscenarzystą tego filmu i grałem po raz pierwszy po angielsku. Niestety, nie był to udany film. Początkowo napisałem komedię. Punkt wyjścia był taki: co by się stało, gdyby do Polski przyjechał ortodoksyjny Żyd, pracownik Mosadu i miałby tu do rozwiązania pewną zagadkę, A do współpracy by mu dano policjanta Polaka: dziwkarza, bawidamka. Ale reżyser zaczął kombinować i powstał mroczny thriller.
Wróciłeś do Polski na stałe. Dlaczego? By kręcić w Polsce filmy. Ale takie, by były uniwersalne, zrozumiałe na całym świecie. Wyprodukowałem i zrealizowałem (a także zagrałem) „Polisz Kicz Projekt", który otrzymał honorowe wyróżnienie na ostatnim festiwalu w Gdyni.
O czym opowiada komedia „Polisz Kicz Projekt"? Jest to historia dwóch hochsztaplerów, którzy chcą zrobić film idealny i wykorzystują wątki z filmów, jakie Polacy najchętniej oglądają. A ponieważ nie mają pieniędzy, każą dziewczynom płacić za castingi. W „Polisz Kicz Projekt" zagrałem z Michałem Aniołem, którego ściągnąłem specjalnie do Polski z Kanady.
Co byś poradził tym wszystkim, którzy mają wspaniałe pomysły, ale nie mogą ich zrealizować? Uśmiechać się. Kiedy żyłem w wielkiej biedzie, zawsze wstawałem uśmiechnięty. I nadal tak robię. Nie wolno być nadętym, trzeba mieć w sobie odrobinę szaleństwa. A wtedy marzenia się spełniają.
Rozmawiał: Sławomir Zygmunt, Warszawa 2003